Kącik Poezji

OBOWIĄZUJE ZASADA- JEDEN WIERSZ DZIENNIE


#1 2010-01-24 12:07:42

szyszka

Użytkownik

Punktów :   

Los na loterii - zapowiadał się ładny dzień

- Uchowaj Boże od takiego urodzaju, co rok, to prorok.
Widzi sąsiad, tam już nic nie pomoże. Jak się Halemba urżnie, to tłucze kobitę, aż mu ulegnie
i legnie na łożu bezbronna. A dzieciaków, to już  nawet z imion nie pamięta.
     
A który to, Maciek na świat przyszedł? - pyta Zabłociński.
A, drugi, dobrodzieju, zaraz po Maryśce. Więcej to babka go wychowywała, niż rodzona matka.
Ta druga nie miała czasu, ciągle przy gospodarstwie     
                                                   *
Zerwał się wiatr, tumany traw po wsi gonić zaczął. Halemba sąsiada pożegnał,
Maćka z  obory wywołał i krowy kazał z powrotem zaganiać.
Chłopak posłusznie  pobiegł na pole, za nim wesoło poszczekiwał Burek- przybłęda.
Skąd się wziął, dziś już nikt nie pamięta.
też mi pomocnik, ofuknął go Maciek. No, chodźże. Chodź, tylko mi krów nie przestrasz,
bo gospodarz zapłaty poskąpi i nowego pastucha sobie weźmie.

                                                *
Grzmieć zaczynało. Zza lasu ciemna  chmura, błyskawicami ostrymi jak kieł ostu,
rozpościerała niebo i groźnie płynęła w stronę wsi.
Michał, razem z gospodarzem zamykali drzwi obory, gdy spadły pierwsze krople deszczu.
Biegiem do chałupy- zawołał Zabłociński- Tutaj, już nic po nas.

Lało cały wieczór,gospodarz chłopaka z domu już nie puścił.
W taką ulewę, to i pies z kulawą nogą schronienie u mnie  znajdzie, a co dopiero,
taki pracowity chłopak, mam ja z niego nie lada pożytek.


II - I pobłogosław nam, Panie Boże, plony nasze

We wsi  mówiono, że Zabłocińscy, dzieci swoich mieć nie mogą.
Małgorzata, smutna po chałupie chodzi. Tuż  przed oknem, dzieci wiejskie, przebiegają gromadą.
A pisku przy tym, że aż całą wsią  trzęsie.

To prawda, Małgorzata czekała potomka bezskutecznie. Rok, po roku mijał, jak nie było, tak nie ma.
Sama  do męża namówiła, aby Maćka do pomocy zatrudnił. Dawno już upatrzyła sobie jego,
gdy w niedzielę na mszy, spotykali gromadę Józewczaków.

Popatrz Janie, jakie to nie sprawiedliwe, Pan Bóg, w dzieciach im nie poskąpił,
choć bieda po kątach aż piszczy, a  nam, ani jednego dać nie chciał.

Jan nic nie mówił, tylko czapkę w ręku mocniej ściskał i  kątem oka na dzieciaki spoglądał.
Oj, gdyby tak syn jeden chociaż- myślał-to by i w gospodarce pomógł i żonę ucieszył.
Przecierał oczy zaszklone i wzdychał.

                               
III -  W rodzinnej atmosferze


Zaraz po śniadaniu Maciek wyruszył do domu.
Gospodarz dał mu na drogę kopę jajek, miodu dwa słoje i dorodnego kurczaka.
Taki był zadowolony z  Maćka, że kazał  szybko wracać z powrotem.

Robota czeka tu na ciebie - mówił na odchodne.
Idź, zanieś im trochę jedzenia, coby za tobą oczu nie wypłakiwali.
Masz tu też zapłatę za pracę swoją. Po czym wyjął z kieszeni papierkowy banknot.
Zaszeleścił w dłoni Maćka, aż  się na sercu cieplej zrobiło. Ukłonił się i obiecał przyjść za kilka dni.

                                                 *
Do domu  nie miał daleko . Wieś położona była wzdłuż lasu i ciągnęła się  dwadzieścia minut, na piechotę.
Gdy tylko Maciek przekroczył próg domu, rzuciła się na niego gromada rodzeństwa.
- Co masz, pokaż!  No, nie bądź świnia, podziel się z nami, wrzeszczały dzieciaki, szarpiąc za tobołek.

Na taki hałas przybiegł ojciec, zajęty dotąd rąbaniem drewna, w przybudówce za domem.
Uniósł tobołek i  lekko potrząsnął nim -  zadzwoniły jaja, jedno za drugim. Zrezygnowany, odłożył zdobycz.
Odchodził iuż i zbliżał się do drzwi, gdy nagle coś sobie przypomniał i  wrócił  z powrotem.
Złapał Maćka wpół i sięgnął łapą do kieszeni, wymacał banknot.
No, to koniec, zasmucił się Maciek, matka zaraz płakać będzie. 

                                               *

Ostatnio edytowany przez szyszka (2010-02-17 18:42:40)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl